Używamy Cookies w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników.
Dalesze korzystanie z tego serwisu oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Dowiedz się więcej o naszej polityce prywatności

Zamknij

16 - 25/06/2017

Michał Merczyński podczas otwarcia 27. edycji Malta Festival Poznań, fot. M. Zakrzewski
GaleriaMichał Merczyński podczas otwarcia 27. edycji Malta Festival Poznań, fot. M. Zakrzewski

Zapraszamy do przeczytania rozmowy z dyrektorem Malta Festival Poznań, Michałem Merczyńskim w magazynie TUU. Całość wywiadu dostępna na stronie www.tuumagazyn.pl

Myśli w ruch

Czasem wydaje nam się, że TAM, gdzieś, za granicą, to jest świat i się dzieje. A u nas – pustka, głucha cisza. A wystarczy przyjrzeć się działalność jednego człowieka – Michała Merczyńskiego – założyciela i pomysłodawcy Festiwalu Malta, żeby zdać sobie sprawę, jak wiele rzeczy TUU nas omija.

— W swoich wypowiedziach często mówi Pan o współpracy, współtworzeniu, wzajemnym zaufaniu, które są podstawą do tworzenia czegokolwiek. Jak widzi Pan te wartości w kontekście Pańskiej działalności kulturalnej tutaj, w Poznaniu?

W różnych miejscach bywałem, ale zawsze będę podkreślać, że moje miejsce jest tutaj. Dwadzieścia siedem lat temu zacząłem robić Maltę. Po drodze oczywiście działałem też na innych polach: Festiwal Czterech Kultur w Łodzi, Teatr Rozmaitości, a przez ostatnie dwanaście lat Instytut Audiowizualny. Jednak przez te wszystkie lata realizowałem Maltę i będę to robił dalej. To jest organicznie część mojego systemu funkcjonowania jako osoby, która stara się współtworzyć różnego rodzaju działania artystyczne czy kulturalne.

W ogóle jestem zdania, że lokalność jest bardzo ważna, bo aktywizuje tych, którzy są w pobliżu. Jednym z naszych wielkich problemów społecznych stało się to, że bardzo trudno jest nam się komunikować i współpracować. Poziom wzajemnego zaufania społecznego wśród Polaków jest bardzo niski. Jakimś fenomenem były lipcowe protesty. Odbyły się co prawda w politycznej sprawie, ale odsłoniły część społeczeństwa niezwiązaną z czystą polityką. Nagle okazało się, że ludzie potrafią coś wspólnie zrobić, w poczuciu przekonania, że dzieje się coś ważnego. Poznań wyróżniał się tym, że zgromadzenia miały od początku charakter „no logo”, a do zebranych tłumów przemawiali nie politycy, a przede wszystkim Wielkopolanie.

W Poznaniu pojawia się pewien rodzaj ekumenicznego, wielokulturowego otwarcia. Staje się ono jedną z cech tego miasta i myślę, że Poznań dzięki temu wiele zyskuje. Pojęcia takie jak tolerancja czy otwartość są wartościami, wobec których większość definiuje się pozytywnie. Dlatego też tu, w tym mieście, panuje już nieco inny klimat, niż kilka lat temu. Niezwykle ważna jest również gotowość do dialogu. Ogromny problem stanowi fakt, że nie potrafimy ze sobą rozmawiać i jako społeczeństwo stoimy po dwóch stronach tego „Grand Canionu”, który raczej się rozszerza, niż zwęża.

— Klimat Poznania się zmienił, zmieniła się też Malta. U początków swojego istnienia funkcjonowała jako typowy festiwal plenerowy. Jaki charakter ma dziś?

Pierwsze lata Malty to były zupełnie inne czasy, inne potrzeby i inne opowieści. Dziś, wielu ludzi z mojego pokolenia zaczyna zdanie od „ach, kiedyś to była Malta…”. Wtedy pytam, na jakim spektaklu w ramach festiwalu byli w tym roku. Nie byli. No właśnie. Zadaję więc kolejne pytanie, co robią najchętniej. Najchętniej siedzą w domu i oglądają świetne kino na swoim projektorze.

(...)